31 grudnia 2015

Anioły i demony


Tytuł: Anioły i demony
Tytuł oryginału: Angels & Demons
Cykl: Robert Langdon (tom #1)
Autor: Dan Brown
Liczba stron: 560
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2003



"Anioły i demony" to pozycja, którą już od dawna chciałam przeczytać, słysząc coraz to lepsze opinie na temat Dana Browna, szczególnie nasilone w ostatnim czasie, po premierze jego najnowszej książki "Inferno". Nie wiedząc właściwie, czym jest ta powieść, a znając jedynie jej gatunek ("thriller wszechczasów"), w przypływie impulsu pożyczyłam ją z biblioteki. W oczy rzuciło mi się jedno wyrażenie: bractwo iluminatów. Będąc fanką teorii spiskowych z tym większym zapałem zabrałam się do czytania i już po pierwszym rozdziale wiedziałam, że ta książka jest dobra.




OPIS
Główny bohater serii, Robert Langdon, jest profesorem ikonologii religijnej na Harvardzie i badaczem symboliki religijnej. Któregoś dnia zostaje wezwany do CERN-u, centrum badań jądrowych, w celu zidentyfikowania symbolu wypalonego na ciele zamordowanego naukowca. Równocześnie okazuje się, że z siedziby centrum skradziono niezwykle niebezpieczną substancję, zwaną antymaterią, i umieszczono ją gdzieś w Watykanie. Tutaj rozpoczyna się szaleńczy wyścig z czasem, gdy Langdon wraz z towarzyszącą mu Vittorią wyruszają do Włoch w celu odnalezienia antymaterii. Na miejscu się jednak okazuje, że nie to będzie ich największym kłopotem...

ORYGINALNOŚĆ 
Wiele osób pisze, że książka ta jest powieleniem schematu z innej powieści Dana Browna - "Kod Leonarda Da Vinci". Zdziwiło mnie to, jako że wszędzie, gdzie nie popatrzę, koło "Aniołów i demonów" jest wyraźnie napisane "1 część serii o Robercie Langdonie". Logika nakazuje myśleć, że niemożliwym jest, aby "Anioły..." były kopią "Kodu...". Patrzę się jednak na datę wydania i na datę napisania. Cholera! Czy ktoś mi może to wytłumaczyć? Wszystko bowiem wskazuje na to, że to ta powieść jest tą pierwszą, a zatem jest absolutnie oryginalna.
Według mnie? Pomysł jest wyjątkowy, wydarzenia natomiast są absolutnie nieprzewidywalne. I nawet, gdy już się wydaje, że coś się wydarzy tak, a nie inaczej, to dzieje się zupełnie odwrotnie. (Szczerze, czytając wypowiedzi osób, które twierdzą, że książka ta jest "nudna, schematyczna i przewidywalna", ręce mi opadały. Czy ze mną jest coś nie tak, bo pochłaniałam każdą stronę z zapartym tchem?)

BOHATEROWIE
Na pierwszy plan wysuwają się postacie Roberta Langdona, Vittorii Vetry i zabójcy, gdyż to właśnie z ich perspektywy poznajemy świat przedstawiony w głównej mierze. Nie oznacza to jednak, że postacie drugoplanowe są niedoceniane... Mamy tutaj Kohlera (dyrektor CERN), kamerlinga, generała Olivettiego i wielu innych, a wszyscy odgrywają tak samo ważną rolę. Nie ma tutaj takiej postaci, która pojawiłaby się bez powodu albo bez przyczyny. Każdy ma tutaj jasno określoną rolę, a przez to wszystko jest niesamowicie autentyczne i wręcz niewiarygodne.
Wiele osób pisze też, że te postacie są płytkie, a ich cechy charakterów są przedstawione w sposób pusty i wyjałowiony. Ja się z tym nie zgodzę. Te postaci są po prostu czarno-białe - każda z nich działa w sposób określony do tej strony barykady, po której się znajduje. Chociaż... nie. Jest jeden "szary" bohater i jest to w zupełności bohater zbiorowy - mianowicie wszystkie postacie z Kościoła. Nie znajdzie się w "Aniołach..." nikogo bardziej neutralnego jak tej grupy właśnie.
Fakt, który dla mnie był nie do uwierzenia, to "nieśmiertelność" głównego bohatera, który powinien był zginąć co najmniej 6 razy. Nie, żebym mu nie kibicowała przez cały czas, bo nie przeżyłabym, gdyby on nie przeżył, no ale... cóż, chłop ma szczęście.
Och, jest jeszcze jedno. Co mnie irytowało - wszyscy reprezentaci mediów. Bezlitości, bezmyślni, egoistyczni. To była jak taka kolejna kłoda rzucona pod nogi głównym bohaterom. Tylko że taką kłodę to ja bym z chęcią wrzuciła w ogień...

FABUŁA
Tutaj nie będę się rozwodzić. Wszystko jest przemyślane i nic nie dzieje się bez powodu. Każde wydarzenie ma swoje źródło i swoje następstwa. Akcja jest niezwykle dynamiczna - trwa ona JEDEN dzień i mogę się założyć, że jest to najintensywniejszy dzień w życiu Roberta Langdona. Przewracałam stronę za stroną w błyskawicznym tempie - każdy rozdział kończył się clifhangerem, który sprawiał, że wręcz musiałam się dowiedzieć, co się wydarzy dalej.
Mamy tutaj właściwie jedynie trzy wątki, ale są one poprowadzone w sposób mistrzowski i tak wyczerpujący, że czytelnik nie ma prawa się nudzić.
Sama tematyka książki jest niebywale interesująca. Illuminati? Ścieżka oświecenia? Teorie spiskowe? Spotkałam się ze stwierdzeniem, że Brown nie wykonał wystarczająco dobrego researchu w tym kierunku i przez to wzbudza kontrowersje. Poważnie...?
Gdyby nie parę zgrzytów w postaci wydarzeń totalnie niewiarygodnych (choćby np. scena z helikopterem, na bogów...), powieść ta byłaby perfekcyjna.

STYL
Opisy pana Browna są szczegółowe i bardzo obrazowe, tak że faktycznie przenoszą czytelnika do miejsca akcji, pozwalają na utożsamienie się z uczuciami bohaterów, sprawiają, że czytelnik widzi dokładnie to, co widzą poszczególne postacie. Dynamizm - to jest główny napęd "Aniołów i demonów".

PROBLEMATYKA
I znów czytałam opinie ludzi niezadowolonych, według których Dan Brown w sposób nieprzystojny przedstawia swoje poglądy tyczące się Kościoła. Osobiście jestem ateistką i nie umiem tutaj dostrzec czegokolwiek obraźliwego. Autor przedstawia problem odwiecznej walki Kościoła z nauką, podkreślając, że żadna ze stron nie ma 100% racji i że żadna ze strony nie jest w stu procentach "winna". Zdaje się, że wszystkie opisane wydarzenia w tej powieści są argumentami do niewidocznej hipotezy postawionej gdzieś na początku fabuły... I według moich odczuć nikt tutaj nie wychodzi zwycięsko, wręcz przeciwnie - oba światopoglądy scalają się ze sobą, a Dan Brown podkreśla, że umysł i dusza nie mogą istnieć jedno bez drugiego.

Powieść ta jest powieścią niezwykłą. Widząc te wszystkie opinie innych, mówiące, że Dan Brown jest beznadziejnym pisarzem, na początku się wystraszyłam, myśląc: "cholera... mi się to podobało. co jest ze mną nie tak?!". Teraz jednak się z tego śmieję. Osobiście dawno nie czytałam niczego tak dobrego, tak dynamicznego, tak pełnego akcji i tak trzymającego w napięciu. W połączeniu z tematyką illuminati czyni to  "Anioły i demony" jedną z moich ulubionych książek (i za to dorzucam od siebie jeden dodatkowy punkt, a co!). Już się nie mogę doczekać kolejnego spotkania z Robertem Langdonem.


ORYGINALNOŚĆ: 2/2 pkt
BOHATEROWIE: 2/3 pkt
FABUŁA: 2/3 pkt
STYL: 1/1 pkt
PROBLEMATYKA: 1/1 pkt
+1 pkt
OSTATECZNA OCENA: 9/10 pkt
The life was like a box of chocolates

4 komentarze:

  1. Po przeczytaniu Twojej recenzji skłaniam się jednak do przeczytania tej książki. Dlaczego "jednak"? Nie wiem dlaczego, ale film mi się totalnie nie podobał. Byłam rozczarowana, bo pierwsza część, książka jak i film były bardzo udane. Ale może jednak skuszę się? Kto wie.
    Pozdrawiam cieplutko! - S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko że właśnie filmy były kręcone w odwrotnej kolejności. Najpierw powstał "Kod Leonarda da Vinci", a dopiero potem "Anioły i demony". Strasznie zagmatwane.

      Usuń
  2. Wiele razy o tym słyszałam, zresztą autor znany, ale jakoś nigdy nie miałam okazji przeczytać. Może dlatego, że gustuję raczej w kryminałach i cięzko jest mnie zmusić do innej tematyki:D A w ogóle ciekawa jestem recenzji jakiegoś kryminału. Posiadasz takie?
    Pozdrawiam! ;*
    A jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna mam w planach przeczytanie "Millenium", ale kiedy to nastąpi...
      I jeżeli o mnie chodzi, to ja raczej pławię się w fantastyce.

      Usuń

Zapraszam do komentowania!